Karteczki Jagi (Jadwiga Wolska – ps. Jaga)
Agnieszka Filipek
W nowosądeckim Oddziale Archiwum Narodowego w Krakowie, w zbiorze Sandecjana, przechowywana jest dość podniszczona teczka w odcieniu różu, z wykaligrafowanym złotym monogramem „JW” oraz częściowo zatartym napisem „Nowy Sącz Rok 1944”[1]. W środku… wiersze, rysunki, listy, dowody szczerej sympatii i uznania… A wszystko to zebrane jako prezent imieninowy dla Jadwigi Wolskiej, jak głosi podtytuł – Przewodniczącej Delegatury Polskiego Komitetu Opiekuńczego w Nowym Sączu – od pracowników. Nie wiadomo, w jaki sposób ta niezwykła teczka trafiła do zasobu Archiwum. Pewnie z czasem zgromadzono w niej więcej pamiątek związanych z Jagą Wolską, bo wiersze datowane są na 1943 i 1945 rok… Niewiele jest takich sądeczanek, które swoim życiem, osobowością, charyzmą tak bardzo inspirowały otaczających je ludzi, że stały się muzami poezji… Nieczęsto czytamy źródła historyczne, które tak wiele mówią nam, współczesnym, o charakterze, nawykach, osobowości, a przede wszystkim o oddziaływaniu na innych tych, którzy należą już do świata historii.
Jadwiga Wolska z d. Czerniejewska urodziła się 22 kwietnia 1907 r. w Ryżawce, pow. Humań (teren dzisiejszej Ukrainy), w rodzinie o polskich tradycjach – Leonarda i Heleny z Lewickich. Po ukończeniu szkoły powszechnej w rodzinnej miejscowości podjęła naukę w polskim gimnazjum w Humaniu, rozpoczęła także swoją przygodę z harcerstwem, które na zawsze ukształtowało jej charakter. W Ryżawce mieszkała do 1922 r., kiedy to rodzina przeniosła się na tereny dzisiejszej Białorusi. Wobec złożenia dokumentów potwierdzających polskie pochodzenie owdowiała w międzyczasie Helena otrzymała potwierdzenie obywatelstwa od starosty w Kobryniu dla siebie oraz dzieci – Jadwigi i Mikołaja. Córka uczęszczała do gimnazjum w Krzemieńcu; maturę zdała w 1926 r. Od wczesnej młodości wykazywała się ogromną aktywnością. W latach gimnazjalnych angażowała się w działalność kółka literackiego, teatralnego, harcerstwa, czytelni, kursów wieczorowych, Ligi Morskiej i Kolonialnej oraz Ligi Ochrony Powietrznej. Pracowała jako nauczycielka, m.in. w powiecie krasnostawskim województwa lubelskiego[2].
W swoim pamiętniku pisze: […] długi czas tęskniłam do Ukrainy – jako miejsca mej młodości, za stepem, koniem, bo mam chyba jakąś naturę ukraińsko-kozacką – za tą cichą bezbrzeżną równiną, gdzie hula tylko wiatr i śpiewa o bohaterskiej przeszłości Ukrainy, – ale przecież jestem w Polsce, w kraju który kocham, dla którego wszystko bym uczyniła. Teraźniejsza to ojczyzna mego dzieciństwa, najszczęśliwszych chwil mego życia, które nigdy nie wrócą i których dlatego tak bardzo mi żal […][3].
Do Nowego Sącza Jadwiga Wolska przybyła w 1936 r., już jako żona inż. Zygmunta Wolskiego[4]. Pracowała w zawodzie nauczycielki do 1939 r. Państwo Wolscy zamieszkiwali pod adresem Tatrzańska 6. Jadwiga objęła posadę w szkole w Trzycierzu (do listopada 1939 r.), a następnie w Kamionce Wielkiej – do marca 1940 r[5]. Jej mąż pracował w Starostwie Powiatowym jako hydrotechnik[6].
Wraz z wybuchem wojny rozpoczęła się piękna, choć jednocześnie niezwykle trudna, obarczona ogromnym ryzykiem, okupacyjna karta w życiu Wolskiej. Zygmunt został powołany na front, a następnie znalazł się w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Do kraju już nigdy nie wrócił. Jadwiga została sama[7].
Pracowała społecznie pomagając pierwszym wysiedlonym, którzy trafili do Nowego Sącza, najpierw w agendzie Polskiego Czerwonego Krzyża, a potem w Polskim Komitecie Opiekuńczym[8] (Das Polnische Stadtische Hilskomitee), w Sekcji „Wysiedleni”, którym kierował Stanisław Długopolski. Te pierwsze okupacyjne działania pomocowe wyłoniły grupę kobiet – Matek Miłosierdzia, które przez całą okupację niosły wsparcie najbardziej potrzebującym. Oprócz Wolskiej w gronie tym znalazły się: Maria Ritter, Agnieszka Wróblewska, Anna Kowalewska i Maria Kobak[9]. Dla wysiedleńców z Poznania, Sieradza i Łodzi organizowała zakwaterowanie, jedzenie, pierwszą pomoc medyczną. Nie było to łatwe ze względu na niechęć miejscowej ludności do przyjmowania obcych, w momencie gdy sami cierpieli biedę, a żywność była reglamentowana[10]. Po klęsce powstania warszawskiego m.in. pod jej opiekę trafiali wysiedleni warszawiacy[11].
Przewodziła Sekcji Opieki nad Więźniami Politycznymi. Siedziba Komitetu, także po wchłonięciu go w struktury powstałej w 1940 r. Rady Głównej Opiekuńczej, mieściła się przy ul. Jagiellońskiej 37 (w czasie okupacji nazwanej Hauptstrasse); potocznie miejsce to nazywano „Delegaturą na Plantach”. Budynek ten, właśnie za sprawą działalności Wolskiej, stał się nieoficjalnym punktem łączności ruchu oporu[12]. Pomagała wszędzie tam, gdzie była taka potrzeba: sądeckim więźniom (wspólnie z malarką Marią Ritter) i dzieciom – przygotowując i wydając posiłki.
Pierwszy punkt dożywiania dzieci powstał już we wrześniu 1939 r., w byłej pracowni cukierniczej „Oaza”, przy ul. św. Ducha 2, w budynku należącym do parafii Św. Małgorzaty, użyczonym przez ks. infułata Romana Mazura[13]. Akcję pomocy najmłodszym ofiarom okupacji rozpoczęły sądeckie harcerki, które zorganizowały ww. punkt pod patronatem PCK. Jadwiga Wolska dołączyła do tej inicjatywy w marcu 1940 r. Szybko znalazła wspólny język ze skautkami, ale dopiero w 1941 r., gdy agendy PCK i Komitetu ostatecznie przejęła Rada Główna Opiekuńcza, dotowana m.in. przez Delegaturę Rządu, pomoc stała się stabilna i zorganizowana. Zaistniały stałe punkty świetlicowo-dożywieniowe dla dzieci: u SS Felicjanek (przy ul. Długosza), SS Niepokalanek, w Czytelni Mieszczańskiej i w tzw. „Barakach Kolejowych”, gdzie organizowała także półkolonie, w budynku szpitala żydowskiego przy ul. Kraszewskiego 44 oraz w tzw. Geblówce przy ul. Zdrojowej[14].
Jaga miała zwyczaj porozumiewania się za pomocą liścików lub poleceń spisywanych na malutkich karteczkach. Jeden z nich, datowany na 13 lutego 1943 r., dotyczył właśnie kwestii punktu dożywiania dzieci w Białym Klasztorze, a skierowany był do hr. Henryka Potockiego, który pełnił funkcję Doradcy Rady Głównej Opiekuńczej na okręg krakowski: Wielmożny Panie Hrabio! Przesyłam list S. Krysty z prośbą o łaskawe doręczenie załączonego listu. Od siebie dodaję podziękowanie za poniesione trudy na terenie N.S. i za usiłowanie zmiany zarządu „lekceważonego” na godny uznania (Przyrzekam – wznoszę w tej chwili dwa palce do góry! – iść mu tylko na rękę w miarę swych końskich sił i wściekłej energii, czy temperamentu, jak kto chce nazwać). Nie dopytałam się właściwie, kiedy WPan odjeżdża. Gdyby Mu dopisał czas i ochota, byłoby mi b. miło pogawędzić z Panem Hrabią w mojej pustelni na Tatrzańskiej 6 m. 1. Śląc miłe pozdrowienia pozostaje z poważaniem J. Wolska[15].
Podobnie było z pomocą udzielaną więźniom. Początkowo była incydentalna i ograniczona w zakresie. Sprowadzała się do przemytu paczek z żywnością, lekami i ciepłą bielizną. Dopiero po powstaniu placówki RGO można było legalnie wspomagać więźniów. Akcja ich dożywiania miała krytyczny moment. U osadzonych pojawiły się pierwsze objawy szkorbutu. W porozumieniu z niemieckim kierownikiem Opieki Społecznej ze Starostwa, spisano protokół o pewnych zmianach w przydziale żywności, ze względu na zbliżające się święta. Zostało to wykorzystane przez dokarmiających do wzbogacenia racji żywnościowych przeznaczonych dla więźniów. Odkrył to sam Heinrich Hamann, szef sądeckiego Greko (Grenzpolizeikomissariat Neu-Sandez), podczas nieoczekiwanej inspekcji i w odwecie zakazał dokarmiania osadzonych. Akcję wznowiono, ale dopiero po interwencji członkini Centrali RGO w Krakowie – dr Karoliny Lanckorońskiej[16]. Pomagając więźniom, miała także okazję zorganizować łączność z uwięzionymi, nosząc grypsy[17].
Druga gałąź pomocy obejmowała obozy koncentracyjne, do których Jaga wysyłała trzy razy w tygodniu paczki z żywnością, odzieżą i bielizną. Po uzyskaniu listy Sądeczan przebywających w obozach jenieckich – uruchomiła kolejny nurt swojej działalności charytatywnej – organizowała dla nich paczki, które według relacji świadków wysyłała również z tą samą częstotliwością[18].
Wolska wiosną 1942 r. aktywnie włączyła się także w pomoc Żydom uwięzionym w sądeckim getcie. Akcja ta zorganizowana została w ramach sądeckiej placówki RGO. Ze względów bezpieczeństwa nie poinformowano o niej nawet zwierzchności w Krakowie. Powołując się na zagrożenie epidemiologiczne, uzyskała pozwolenie na dostarczenie do getta żywności i lekarstw. Jednorazową przepustkę wejścia na jego teren wykorzystała dziesięć razy. Wykazując się niemałym sprytem, dostarczała tam także drewno opałowe i fałszywe dokumenty. Po likwidacji getta w sierpniu 1942 r. pomagała tym, którym udało się z niego uciec[19]. Udzieliła opieki ukrywającym się Jerzemu (Uri) Huppertowi i jego matce Teresie, których sprowadził do Nowego Sącza z Rytra mieszkający tu w czasie okupacji Marian Gołębiowski[20]. Matka pracowała dla Organizacji Todt, na Zaporze Rożnowskiej. Któregoś dnia dostała propozycję nie do odrzucenia – miała pomóc we wtargnięciu do magazynów ww. organizacji polskim partyzantom, którzy chcieli ukraść z nich m.in. ciepłe, wełniane koce. Po odkryciu kradzieży wszystkie tropy prowadziły do Pani Huppert. Została aresztowana. Uri dostał się do Nowego Sącza, ale tu skończyły się jego pomysły na odnalezienie matki. Zmęczony zauważył budynek z napisem Polski Komitet Opiekuńczy. Wszedł i tam za biurkiem zobaczył kobietę. Była to Jaga Wolska. Opowiedział jej historię aresztowania matki i śmierci ojca w więzieniu na Montelupich w Krakowie, zatajając jednak swoje żydowskie pochodzenie. Jaga zaopiekowała się chłopcem i ulokowała go w sierocińcu. Oczywiście natychmiast podjęła także kroki w kierunku uwolnienia jego matki. Pewnego dnia kazała mu się umyć i porządnie ubrać. Tak wyszykowany udał się z nią do komendanta Greko – Wilhelma Raschwitza, następcy H. Hamanna. W odpowiedniej chwili, na znak dany przez Jagę, Uri miał wyrazić swoje podziękowania. Jednak gdy ten moment już nastąpił, chłopiec zwyczajnie zaniemówił. Kobieta natychmiast wytłumaczyła to jego ogromnym onieśmieleniem, ale po wyjściu na zewnątrz małemu Uriemu dostała się solidna bura. Jaga zaopiekowała się potem uwolnioną z więzienia kobietą i zatrudniła ją w RGO[21]. Rodzina Huppertów przetrwała w Nowym Sączu do końca wojny, kiedy to oboje wrócili do Krakowa[22].
W 1942 r. Jadwiga Wolska została aresztowana i była więziona przez kilka tygodni w nowosądeckim więzieniu[23]. Jej nazwisko figuruje na liście osób zwolnionych z aresztu datowanej na 3 maja 1943 r[24]. Mimo to, w drugiej połowie 1943 r., udało jej się zorganizować Zakład Chłopców w pomieszczeniach dawnego szpitala żydowskiego, przy ul. Kraszewskiego 37. Był on przeznaczony dla synów polskich żołnierzy poległych na froncie i w egzekucjach[25]. Opiekę w nim znalazło ok. 50 wychowanków. W Zakładzie uruchomiono szkołę podstawową oraz tajne nauczanie z zakresu geografii i historii. Chłopcy uczyli się także przedmiotów zawodowych: stolarstwa i zabawkarstwa. Po wojnie wszystkie agendy RGO, a także Zakład Chłopców zostały przejęte przez Miejski Komitet Opieki Społecznej w Nowym Sączu[26].
Z tego czasu pochodzą dwie kolejne zachowane karteczki, spisywane ręką Jagi. Jedna to nieprzewidujące sprzeciwu polecenie: 2 klatki na kanarki, na czwartek, bezwzględnie. J. Wol. Druga datowana jest na 24 grudnia 1944 r. W Wigilię Bożego Narodzenia Jadwiga, na odwrocie swojej wizytówki, skreśliła: Najserdeczniej dziękuję za miłą choinkę, która mi przypomina wciąż o moich kochanych chłopakach[27].
Jadwiga Wolska była charyzmatyczną inicjatorką wielu społecznych przedsięwzięć, podejmowanych najczęściej z narażeniem życia. Ale nic nie osiągnęłaby w pojedynkę. Warto zwrócić uwagę, że potrafiła zjednać sobie ludzi i stworzyć krąg osób, które wspomagały ją i tylko dzięki temu jej szalone, jak na owe czasy, pomysły mogły być realizowane. Ofiarną postawą charakteryzowali się sądeccy farmaceuci, którzy świadczyli Jadze pomoc zarówno finansową, jak i rzeczową. Wymienić należy Jaroszów z apteki „Pod Białym Orłem”, mgr. Nowakowskiego, Jurackich z apteki „Pod Gwiazdą”, Stanisława Kordzika z ul. Kunegundy czy też mgr. Albina Burza z apteki na Piekle. Druga grupa to sądeccy lekarze, którzy wystawiali Wolskiej recepty na potrzebne lekarstwa i środki opatrunkowe. Współpracowała także z Marią Kobak, która jako pracownica Kasy Chorych wypraszała recepty i realizowała je w zakładowej aptece. W medykamenty zaopatrzała ją także ziemianka z Tymbarku – Zofia Turska, która otrzymywała leki od swojej rodziny w Szwajcarii, za pośrednictwem PCK. W 1944 r. Wolska zorganizowała przy RGO stały gabinet lekarski, prowadzony przez dr Jadwigę Jabłkowską[28].
Wiosną 1943 r. u hrabiostwa Stadnickich w Nawojowej schronienie znalazł przepędzony ze swojego krakowskiego mieszkania Juliusz Osterwa, znany aktor, reżyser i dyrektor teatrów, wraz ze swoją małżonką Matyldą z Sapiehów. Jadwiga Wolska współpracowała ze Stefanią Stadnicką – przewodniczącą Powiatowego Oddziału RGO[29] i prawdopodobnie w tym czasie rozpoczęły się tzw. Wieczory Czwartkowe u Jagi, przy ul. Tatrzańskiej 6. W myśl zasady, że nie samym chlebem żyje człowiek, organizowała spotkania kulturalne, które nie dość, że dawały odskocznię zmęczonym okupacyjną codziennością ludziom, to jeszcze podsycały patriotyczne uczucia. Wolska zaczynała od prezentacji zgromadzonych, a Osterwa czytał lub deklamował utwory sceniczne. Wieczór uświetniały także utwory muzyczne w wykonaniu wysiedlonego z Poznania śpiewaka Wolińskiego lub recitale fortepianowe pań Skawińskiej i Kostańskiej, a także świetnego skrzypka i chórmistrza – jezuity o. Józefa Łasia. Utwory poetyckie, często własne, recytowała Władysława Szkaradkówna, a prof. Romuald Reguła czytał wiersze swego syna Mieczysława. Poza ul. Tatrzańską wieczory odbywały się także w dworze Turskich w Tymbarku, w pałacu Stadnickich w Nawojowej oraz w klasztorze OO. Cystersów w Szczyrzycu[30].
Wraz z hrabiną Stadnicką zorganizowała także dwa całkowicie legalne koncerty, z których dochód zasilił kasę RGO: jeden w Ratuszu, a drugi w kościele Św. Małgorzaty[31]. Z hr. Stefanią Stadnicką łączyła zresztą Jagę wielokrotna współpraca, a także serdeczne stosunki. Obie, poza działalnością w RGO, działały także w konspiracji[32]. Te dwie panie, jako przedstawicielki Polskiego Czerwonego Krzyża, przychodzące do więzienia, wspomina w swoich zeznaniach nadzorujący zakład karny Johann Bornholt[33]. Zachował się także bardzo serdeczny list Stefanii Stadnickiej do Jadwigi Wolskiej, pisany w Nawojowej w Wigilię Bożego Narodzenia 1944 r.: Kochana Pani! Bóg zapłać za życzenia, przesyłam Pani moje najserdeczniejsze życzenia dobrych i spokojnych Świąt – życzę Pani z całego serca, aby Pani nadal pracowała tak owocnie jak dotąd dla dobra społeczeństwa […] chciałabym Panią uściskać i jeszcze raz przeprosić za tą krzywdę, ale niech mi Pani wierzy, że wypadło to inaczej niż myślałam. Wiem, że Pani pracuje z zaparciem się siebie, li tylko dla dobra tej biednej ludzkości i że Pani tej placówki nie opuści. Pani za dużo zrobiła, aby tak ją z rąk wypuszczać. Nie wyobrażam sobie delegatury bez Pani – to nie może być i mam w Bogu nadzieję, że nie będzie. Jestem najzupełniej pewną, że Pani dla wyższych celów pracy tej nie zostawi. Pani wie najlepiej, że Panią nikt zastąpić nie potrafi. We wtorek się zobaczymy. Ściskam drogą Panią bardzo, bardzo serdecznie. Zawsze Pani Oddana St. Stadnicka[34].
Jadwiga Wolska dokonywała niemal cudów, aby w magazynach RGO nie zabrakło potrzebnych do pomocy środków. Zorganizowała siatkę życzliwych ludzi, którzy stale ją wspierali. Nazywając siebie Żebraczką Bożą kwestowała u wszystkich, także u Niemców, rozbrajając ich swoją kulawą niemczyzną. Wspierali ją przemysłowcy, kupcy i rzemieślnicy. Najowocniejszą współpracę podjęła z inż. Józefem Markiem, kierownikiem technicznym Spółdzielni Owocarskiej w Tymbarku. Ludzie, którzy ją znali wspominają, że pomagał jej w tym zniewalający wręcz czar osobowości: inteligencja, uroda, kultura osobista, miły uśmiech… J. Bieniek wspomina, że do legendy przeszła jej wizyta u Paula Dorscha – kierownika Urzędu Wyżywienia i Rolnictwa. Jaga, nie wiedząc jak powiedzieć po niemiecku cielęcina, użyła wymyślonego przez siebie słowa Kinderkuh. Rozbawieni Niemcy wydali jej przydział na pożądane mięso[35].
Warto także podkreślić konspiracyjną działalność Jagi Wolskiej. Należała do ZWZ-AK, gdzie działała pod pseudonimem „Jaga”, który zresztą szybko uległ zdekonspirowaniu. Z podziemiem próbowała skontaktować się już w 1939 r. J. Bieniek przypuszcza, że do konspiracji wciągnął ją były komendant Hufca ZHP, jeden z pierwszych organizatorów ZWZ na terenie miasta – Stanisław Wąsowicz. Bardzo dobrze się znali, gdyż był on także Prezesem Powiatowego Oddziału PCK, w którym działała Wolska. W jej konspiracyjnej działalności niemałą rolę odegrała wspominana już przyjaźń ze Stefanią Stadnicką oraz kontakty w Nawojowej z Józefem Stadnickim ps. Madej, Kazimierz – czołowym działaczem ZWZ-AK. Była aktywna głównie w łączności i w wywiadzie, ze szczególnym uwzględnieniem tego więziennego. Praca dla Delegatury RGO sprzyjała swobodnemu poruszaniu się. W jej siedzibie, przy ul. Jagiellońskiej 37, prowadziła Jaga skrzynkę kontaktową poczty podziemnej. W operacjach łącznościowych pomagała jej Władysława Szkaradkówna. Wspominany już wielokrotnie dom przy Tatrzańskiej 6 ma także swoją przeszłość konspiracyjną. Usytuowany na skarpie, przy linii kolejowej Nowy Sącz – Chabówka, świetnie nadawał się na miejsce postoju dla oficerów, znajomych z czasów Liceum Krzemienieckiego oraz sfer nauczycielskich. Z czasem był także miejscem spotkań i narad konspiracyjnego aktywu i czasową meliną dla ściganych przez sądeckie Greko. Współpracowała również z wspomnianym już inż. Józefem Markiem, gdyż to właśnie w Spółdzielni w Tymbarku koncentrowały się drogi łącznościowe Inspektoratu i Komendy Okręgu ZWZ-AK w Krakowie[36].
Jej największe zasługi w pracy konspiracyjnej to wywiad więzienny. Działalność ta pozwalała trzymać rękę na pulsie, wiedzieć, jak dobrze po przesłuchaniu danego więźnia Niemcy zorientowani są w sytuacji i komu grozi niebezpieczeństwo. Oczywiście i w tym obszarze osamotniona niewiele mogłaby zdziałać. Sztab współpracujących z nią ludzi – polscy pracownicy służby więziennej i kapelani więzienni, którymi byli ojcowie Jezuici – zapewniał powodzenie akcjom wywiadowczym. J. Bieniek wysuwa tezę, że w siatce Jagi znalazł się któryś z funkcjonariuszy Greko, gdyż od czasu do czasu otrzymywała wykaz osób, które planowano aresztować. Podejmowała wtedy priorytetową akcję ostrzeżenia osób z nieszczęsnej listy. Podobną relację można znaleźć u Marii Świderskiej-Świeratowej, którą z Jagą łączyła praca konspiracyjna i szczera przyjaźń. I od niej Jaga dostawała informacje o osobach zagrożonych np. wywózką na roboty przymusowe do III Rzeszy[37].
W latach 1945–1946 Jadwiga Wolska była przewodniczącą Miejskiego Komitetu Opieki Społecznej w Nowym Sączu[38]. Z ramienia MKOS brała udział w pracach Komisji Ekshumacyjnej, działającej przy Miejskim Komitecie Uczczenia Pamięci Więźniów Politycznych Pomordowanych przez Niemców. W związku z pracami ww. Komisji podpisywała protokoły ekshumacyjne z wstrząsającymi opisami, które pozwalały bliskim zidentyfikować ciała, zorganizować ostatnie pożegnanie i udokumentować zbrodnię[39].
Jako kobietę odważną i charyzmatyczną, ale niepozbawioną wad, przedstawia ją jej długoletni współpracownik – Stanisław Długopolski. Wspomina: Praca Jej dla innych była tak bezinteresowna, że ta Osoba, człowiek z krwi i kości, często konfliktowa, czasem nieobiektywna w osądach, – nigdy – nawet w najbardziej szczerych rozmowach nie dała odczuć, że praca Jej nie zawsze jest należycie odczuwana i oceniana[40].
[…] Elegancka, o ujmującej powierzchowności, robiła bardzo przyjemne wrażenie swoim zachowaniem, a przede wszystkim dziwną szczerością i otwartością wypowiedzi, przesyconych altruizmem i patriotycznym żarem pracy społecznej[41].
[…] Wybuchała gniewem, zarzucając nam brak zapału i zrozumienia dla oczekujących nas jeszcze nie wiadomo jakich obowiązków. To był człowiek, który jeszcze przed rozpoczęciem tej akcji – już płonął jakim żarem fanatycznego oddania siebie dla sprawy, my natomiast obawialiśmy się utraty zaraz na początku okupacji – jedynej wówczas szansy pomocy Polakom. Ten zapał Jagi rozgrzewający jednych, ale trochę piekący innych spowodował, że wpisaliśmy Ją na listę członków organizatorów Komitetu, ale nie wciągnęliśmy Jej do Prezydium. Wydawało się nam, że będzie bardziej pomocną w bezpośredniej opiece nad wysiedlonymi […][42].
S. Długopolski wspomina także pewne niebezpieczne wydarzenie, które sprowokowała Jaga Wolska: Pamiętam pierwszy transport wysiedlonych w tragicznych i jeszcze dla nas niezrozumiałych okolicznościach, kiedy z wagonów nieopalanych, zapełnionych, bez możliwości siedzenia lub leżenia – wyjmowaliśmy chorych z gorączką ludzi. I wtedy to Jaga bez porozumienia się z kimkolwiek, poleciła obecnym na stacji Polakom przeniesienie chorych na kocach i płaszczach – do szkoły przy ul. Batorego. Makabryczny, długi pochód Niemcy zrozumieli jako manifestację i zaraz na drugi dzień znaleźliśmy się w Gestapo. Jaga – na szczęście słabo mówiąca po niemiecku – od razu chciała przyjąć winę na siebie, na co z miejsca w sposób właściwy dla gestapowca zareagował Hamann – wrzeszcząc, że Wolska nie ma tutaj nic do usprawiedliwiania, bo nie należy do Prezydium Komitetu. Jaga purpurowa z oburzenia chciała zareplikować, ale Hamann krzykiem nie dopuścił Jej do głosu. Na szczęście po przekleństwach i wyzwiskach esesmańskiego dostojnika i odpowiednim pouczeniu trwającym godzinę – zwolnił nas wyraźnie dając do zrozumienia, że jak się coś podobnego powtórzy, to on Polski Komitet Pomocy rozwiąże, a my powinniśmy wiedzieć co stanie się z nami. Oczywiście Jaga – jak to Jaga – trochę po niemiecku, trochę po polsku przedrzeźniając Hamanna wyśmiewała się z jego pogróżek[43].
Bieniek wspomina o dwóch filarach z których czerpała siłę. Pierwszy to wzmiankowane już harcerstwo, a drugi – subtelna, mało ostentacyjna, ale za to głęboka wiara. W czasie okupacji, jak relacjonuje J. Bieniek, zawsze znajdowała czas, aby wstąpić do kościoła. Skromna, zawsze modliła się w jego najbardziej zacisznym koncie. Współpracowała także z duchownymi: ks. Prałatem Romanem Mazurem i Jezuitą Antonim Kuśnierzem. Pomogła także wyjść na wolność uwięzionemu przez Hamanna O. Benedyktowi Birosowi – opatowi szczyrzyckich cystersów[44].
Ze wspomnień świadków i dokumentów, jakie pozostawiła po sobie wyłania się obraz kobiety niezwykle aktywnej, empatycznej i pomocnej. Wszystkie swoje pomysły na pomoc potrzebującym potrafiła z niesłychaną energią zamienić w konkretne działania, a zdolności organizacyjne pozwalały jej odpowiednio zarządzać ludźmi. Była zresztą niezwykle lubiana i szanowana, no i jak na prawdziwą damę przystało – klęła jak szewc[45]! Nawet szef sądeckiego Greko – Heinrich Hamann – traktował ją z większym szacunkiem.
Rzeczywistość okupacyjna nie była czarno-biała. Stawiała ludzi przed najtrudniejszymi wyborami. Współcześni, zaspokajając pragnienie posiadania autorytetu, szukają bohaterów bez skazy, zawsze dokonujących szlachetnych wyborów. To jest mitologizowanie przeszłości. Czy Jaga zanosiła oprawcom prezenty? Czy kokietowała Niemców, aby osiągnąć własne cele? Czy zaglądała zalotnie w oczy Bornholta, Hamanna? Czy odkładała swoją godność na bok, powstrzymywała oznaki swojego upokorzenia i obrzydzenia, aby uratować komuś życie? Na te wszystkie pytania można odpowiedzieć twierdząco…[46]. W okupacyjnej rzeczywistości normy społeczne zostały zupełnie odwrócone, a cel często uświęcał środki, niczym u Machiavellego…
Pracowała, nie dbając o siebie, całymi dniami, marnie się odżywiając. Trudy okupacyjnego życia pozostawiły na niej swoje piętno w postaci choroby. Wolska zachorowała na gruźlicę, a leczenie w kraju nie przyniosło rezultatów. Nadzieją był zabieg w Szwajcarii. Pisała: Na życie w czasie okupacji, a następnie w leczenie w czasie choroby, sprzedałam wszystko co posiadałam i nie mam środków na dalsze leczenie, chciałam skorzystać z propozycji krewnych, którzy zobowiązują się znaleźć środki na moje leczenie i operację u prof. Bumera w Szwajcarii. Świadomość, że będąc niezdolną do pracy, mogę przez długi okres czasu być ciężarem dla społeczeństwa polskiego, zmusza mnie do złożenia podania o paszport zagraniczny na roczny pobyt w Szwajcarii dla poratowania zdrowia. J. Wolska[47].
Po wojnie, gdy już nie była w stanie prowadzić dalej MKOS, wyjechała z Nowego Sącza i nie chciała już tu wrócić. Być może przyczyny tego leżały w ludzkiej nienawiści, bo, jak wspominał Bieniek, zresztą przywołując wspomnienia H. Stamirskiego, Jaga miała rzesze przyjaciół i tyleż samo wrogów. To ich zasługą były skierowane pod jej adresem oskarżenia o kolaborację[48]. W zachowanych listach widnieją takie miejsca jej pobytu jak Gdańsk, Zakopane, Kielce… Pisała: Pracując w Sączu musiałabym być zależna od tych, którzy są u władzy, a jako podwładnej nie wypadałoby robić to, co uważałabym za słuszne sama, wbrew tendencjom urzędowym. Walka, która niewiele by przyniosła jest zbędną, a zdrowia na to szkoda, gdy go i tak niewiele pozostało. Często jednak o Nowym Sączu wspominała: A co słychać w Sączu? Nigdy nie przypuszczałam, że się tak do tego grajdołka przywiążę. Żywo komentowała sytuację w mieście: Podobno macie nowego starostę pijaczynę z PSL. Nowe wyzwolenie. Biedny ten Sącz, że ma takich ojców. Gdyby tam dać paru uczciwych, dzielnych ludzi, można by tam wiele zrobić. Czasem z goryczą: Zwykłym śmiertelnikiem, zarabiającym na swoje życie mogę jeszcze być wszędzie, tylko nie w Sączu, gdzie jestem na wiek wieków osłem jucznym, któremu nie wolno strząsnąć z grzbietu nadmiernego, ponad jego siły ciężaru. Wierzę, że dostałabym tam natychmiast każdą płatną i możliwie dobrą posadę, ale w niedługim czasie rozdzierano by mnie między różnymi akcjami i posiedzeniami, na co już nie mam sił[49].
Rok później – 10 października 1949 r. – Jadwiga Wolska zmarła, przegrawszy walkę z chorobą, podczas pobytu w sanatorium w Otwocku. Pochowana została 22 października na warszawskich Powązkach. W 1992 r. otrzymała pośmiertnie medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata za uratowanie żydowskiej rodziny Huppert – matki Teresy i syna Jerzego[50]. W sądeckim kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa (tzw. kolejowym) znajduje się poświęcona jej tablica. Upamiętniono ją także ulicą na Wólkach oraz jako patronkę Szkoły Policealnej Pracowników Służb Medycznych i Społecznych w Nowym Sączu.
Na nagrobku Jadwigi Wolskiej widnieje inskrypcja: Ukochanej Jadzieńce – Mąż…
——————————————————————————————
[1] Archiwum Narodowe w Krakowie Oddział w Nowym Sączu (ANKONS), Sandecjana, sygn. 31/190/105, Materiały dotyczące działaczki społecznej Jadwigi Wolskiej (korespondencja, życiorysy, wiersze na cześć Wolskiej), 1943–1949.
[2] ANKONS, Sandecjana, sygn. 31/190/105, Materiały dotyczące działaczki społecznej Jadwigi Wolskiej (korespondencja, życiorysy, wiersze na cześć Wolskiej), Życiorys [napisany przez Jadwigę Wolską podczas pobytu w sanatorium PCK w Zakopanem], Zakopane, 1 czerwca 1948 r., s. 67; S. Długopolski, Wspomnienie o Jadwidze Czerniejewskiej-Wolskiej „Jaga”, Rocznik Sądecki, 1974–1977, t. 15–16, s. 578; Archiwum Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu (AMONS), J. Bieniek, Świadectwo wielkości o Jadwidze Wolskiej, mps, sygn. A 4311/26, k. 3, 6; M. Molenda, Ł. Połomski, Jadwiga Wolska [w:] A. Totoń, R. Bobrowski, Zachowajmy w pamięci. Katalog wystawy, Nowy Sącz 2014, s. 88. Zarówno S. Długopolski jak i J. Bieniek korzystali, opracowując biogramy Jadwigi Wolskiej, z zaginionych obecnie materiałów, pozostawionych przez nią współpracowniczce i przyjaciółce – Ewie Fryś-Rużańskiej, wśród których był także pamiętnik – S. Długopolski, op. cit., s. 587. Oprócz tego oba biogramy powstały w oparciu o wspomnienia autorów. J. Bieniek opisuje, że J. Wolska przerwała naukę w Gimnazjum w Krzemieńcu i kontynuowała ją w Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Krzemieńcu. Były to placówki funkcjonujące równocześnie w ramach sławnego Liceum Krzemienieckiego – AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 3–4; M. Kałuski, Liceum Krzemienieckie na Wołyniu w latach 1919–1939, Liceum Krzemienieckie na Wołyniu w latach 1919–1939, wolhynia.pl, [dostęp 20-06-2021].
[3] S. Długopolski, op. cit., s. 577–578. Cytowany fragment pamiętnika Jadwigi Wolskiej podaje się za artykułem S. Długopolskiego.
[4] Jadwiga Czerniejewska i Zygmunt Wolski pobrali się 30 sierpnia 1936 r. w lubelskiej Archikatedrze pw. Św. Jana Chrzciciela i Św. Jana Ewangelisty. Inż. Zygmunt Wolski, syn Zygmunta Leopolda i Jadwigi Aleksandry z Witkowskich mieszkał już wtedy w Nowym Sączu – akt nr 117 z 1936 r., https://www.familysearch.org/pl/, [dostęp 12-12-2021].
[5] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 7–8.
[6] AMONS, E. Glinka, Legenda o Jadze, Dunajec, Rok I, nr 3, z 2.09.1980, sygn. MNS 4311/26/4.
[7] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 7–8.
[8] W literaturze można spotkać nazwę tłumaczoną dosłownie z języka niemieckiego – Polski Miejski Komitet Pomocy.
[9] J. Chrobaczyński, Wojna obronna w 1939 roku i jej skutki. Syndrom września, [w:] Dzieje miasta Nowego Sącza, t. III, red. F. Kiryk, Z. Ryta, Kraków 1996, s. 391.
[10] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 9.
[11] J. (Uri) Huppert, Trudny powrót do przeszłości, Więź, 1995, t. 38, s. 176.
[12] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 24.
[13] Ibidem, k. 11; M. Molenda, Ł. Połomski, op. cit., s. 88.
[14] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 11. J. Bieniek mylnie podaje ulicę Źródlaną.
[15] Archiwum Narodowe w Krakowie (dalej ANK), Doradca Rady Głównej Opiekuńczej na okręg krakowski, sygn. 29/554/31, s. 201–202.
[16] S. Długopolski, op. cit., s. 582-583; K. Lanckorońska, Wspomnienia wojenne. 22 IX 1939–5 IV 1945, Kraków 2011, s. 119–120; AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 13.
[17] J. Bieniek, op. cit., k. 17.
[18] Ibidem, k. 15.
[19] S. Długopolski, op. cit., s. 585; AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 12–13. J. Bieniek, w odróżnieniu od S. Długopolskiego, podkreśla, że akcja udzielania pomocy Żydom J. Wolskiej i S. Długopolskiego nie miała nic wspólnego z Radą Pomocy Żydom „Żegota”. J. Wolska pomagała Żydom w getcie od wiosny 1942 r. do jego likwidacji w sierpniu 1942 r.; krakowska „Żegota” powstała natomiast w marcu 1943 r., a jej filia w Nowym Sączu – miesiąc później. Kierował nią sekretarz Powiatowy Komitetu Robotniczego PPS – Franciszek Krzyżak „Karol”. Celem sądeckiej „Żegoty” był głównie przerzut wybitniejszych Żydów ze świata nauki, kultury i polityki do Słowacji i Budapesztu – M. Smoleń, Kalendarium okupowanego powiatu nowosądeckiego (1 IX 1939 – 23 I 1945), Rocznik Sądecki, 1994, t. 22, s. 322.
[20] https://sprawiedliwi.org.pl/pl/aktualnosci/zmarl-sprawiedliwy-marian-golebiowski [dostęp 20-02-2021].
[21] J. (Uri) Huppert, op. cit, s. 170–175.
[22] Ibidem, s. 177–178.
[23] S. Długopolski wspomina, że Jagę aresztowano na kilka tygodni w 1942 r. Po wypuszczeniu wróciła do swych obowiązków, ale nigdy nie wyjawiła przyczyn aresztowania – S. Długopolski, op. cit., s. 586. J. Bieniek uściśla, że aresztowano ją i zatrzymano w dniach od 15 do 29 września 1942 r. z dużą grupą Wojskowej Służby Kobiet. Zimna krew po przesłuchaniu pozwoliła oddalić od siebie podejrzenia – AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 25–26. Obaj ww. biografowie sugerują, że aresztowanie było skutkiem donosu i obyło się bez bicia. Również wrzesień 1942 r. podaje we swoich wspomnieniach Korsak, jednocześnie opisując wymyślne tortury, którym poddano Wolską w trakcie licznych przesłuchań. Relacja ta wydaje się mało wiarygodna. Wątpliwe wydaje się, by J. Wolska wyszła po takiej kaźni z aresztu o własnych siłach – ANKONS, Materiały do dziejów harcerstwa, sygn. 31//34, k. 79. Natomiast w protokole przesłuchania z 5 lipca 1948 r. Maria Świderska-Świeratowa (komendantka limanowskiej WSK) zeznała, że Jadwiga Wolska została aresztowana wraz z nią i Jarosławem Lewickim przez gestapowca Winera 1 stycznia 1942 r. Świderska-Świeratowa została aresztowana na skutek donosu konfidenta Stanisława Serugi – Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Krakowie [1945] 1983–1990, Materiały śledcze dotyczące Władysławy Jeleń. Zeznania w sprawie osób podejrzanych o współpracę z Gestapo w okresie okupacji, sygn. IPN Kr 009/525, t. 3, s 24. Wydaje się jednak, że chodzi tu o „wielką wsypę”, która miała miejsce właśnie na skutek donosu S. Serugi i zaczęła się aresztowaniami 12 sierpnia 1942 r. Wtedy też aresztowano Marię Świderską oraz kilkanaście innych kobiet z WSK, a także Teodora Jankowiaka z placówki ZWZ w rafinerii Limanowa-Sowliny – Szlak Armii Krajowej na Ziemi Limanowskiej. Przewodnik, red. P. Bukowiec, Limanowa 2020, s. 37–38; J. Bieniek, W kręgu Beskidów i Gorców. Część II Placówki Dobra-Skrzydlna, Jodłownik-Szyk, Kamienica-Słopnice, Limanowa (Materiały do historii Ruchu Oporu w Ziemi Limanowskiej, Rocznik Sądecki, 1987, t. 18, s. 240; M. Świderska-Świeradowa, Moja droga do Oświęcimia – „Birkenau”, Rocznik Sądecki, 1969–1970, t. 10–11, s. 445-446.
[24] ANK, Doradca Rady Głównej Opiekuńczej na okręg krakowski, sygn. 29/554/11, Lista osób zwolnionych z aresztu – członków i pracowników Polskiego Komitetu Opiekuńczego oraz jego delegatur, 3 maja 1943 r., s. 77.
[25] S. Długopolski, op. cit., s. 586.
[26] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 12.
[27] ANKONS, Akta organizacji i stowarzyszeń – zbiór szczątków zespołu, sygn. 31/187/119, Katolicki Zakład Sierot przy RGO w Nowym Sączu /Zakład Chłopców/, Spisy wychowanków, protokoły, korespondencja, s. 91, 95–96.
[28] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 17.
[29] A. Stadnicki, Wspomnienia. Wybór i opracowanie Józef Długosz, Nowy Sącz 2015, s. 109, 115.
[30] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 19.
[31] Ibidem, k. 19.
[32] A. Stadnicki, op. cit., s. 115.
[33] Bundesarchiv, Abteilung in Ludwigsburg, Zentrale Stelle der Landesjustizverwaltungen Ludwigsburg, Oskarżony: Hamann Heinrich, Zeznania Johanna Bornholta z 3 i 4. 07 1961 r., sygn. B162/1370, s. 652.
[34] ANKONS, Sandecjana, sygn. 31/190/105, Materiały dotyczące działaczki społecznej Jadwigi Wolskiej (korespondencja, życiorysy, wiersze na cześć Wolskiej), List Stefani Stadnickiej do Jadwigi Wolskiej, 24 grudnia 1944 r., s. 1.
[35] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 20–21.
[36] Ibidem, k. 20–21.
[37] Ibidem, k. 24–25; M. Świderska-Świeratowa, op. cit., s. 444.
[38]ANKONS, Sandecjana, sygn., 31/190/53, Materiały dotyczące okupacji (wykazy, spisy zamordowanych i zaginionych mieszkańców Nowego Sącza, powiatu nowosądeckiego i limanowskiego), Kwestionariusz o egzekucjach masowych i grobach masowych, b.d., s. 153–156.
[39] ANKONS, Sandecjana, sygn., 31/190/54, Materiały dotyczące okupacji (protokoły ekshumacji zwłok pomordowanych), Protokół ekshumacyjny Stanisława Tokarczyka, maj 1945 r., s. 55, 57.
[40] S. Długopolski, op. cit., s. 575.
[41] Ibidem.
[42] Ibidem, s. 579.
[43] Ibidem, s. 579–580.
[44] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 28–29.
[45] ANKONS, Sandecjana, sygn. 31/190/105, Materiały dotyczące działaczki społecznej Jadwigi Wolskiej (korespondencja, życiorysy, wiersze na cześć Wolskiej), [Wierszowane życzenia], Nowy Sącz, 14 października 1944 r., s. 39; [Wierszowane życzenia], b.d., b.p.; [Laurka – rysunek, pt. Porządki w Delegaturze], b.d., s. 43.
[46] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 22.
[47] ANKONS, Sandecjana, sygn. 31/190/105, Materiały dotyczące działaczki społecznej Jadwigi Wolskiej (korespondencja, życiorysy, wiersze na cześć Wolskiej), Życiorys [napisany przez Jadwigę Wolską podczas pobytu w sanatorium PCK w Zakopanem], Zakopane, 1 czerwca 1948 r., s. 68.
[48] AMONS, J. Bieniek, op. cit., k. 30–31; ANKONS, Związek Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych Zarząd Okręgowy w Nowym Sączu, sygn. 31/558/713, Kilka sylwetek Kobiet bardziej zaangażowanych w Ruch Oporu na terenie województwa, b.d., s. 4.
[49] AMONS, [List Jadwigi Wolskiej do przyjaciół w Nowym Sączu], b.d. [powojenny], sygn. MNS 4311/26/10/5.
[50] AMONS, List z Instytutu Yad Vashem, Jerozolima, 18 sierpnia 1991 do Uri Hupperta.