Krótka rozmowa z Martą Kontny, aktorką wcielającą się w rolę Jadwigi Wolskiej
Marto, jesteś zawodową aktorką, grasz w teatrze, serialach i filmach. Czy w swojej pracy brałaś już udział w produkcjach osadzonych w czasie II wojny światowej? Czy jest to dla Ciebie trudny temat?
Tak, zagrałam w filmie „Pilecki” (reż. Krzyszkowski) jako Maria Szelągowska partnerując Marcinowi Kwaśnemu jako postaci tytułowej. Zagrałam również epizodyczna rolę w serialu „Stulecie winnych” w odcinku osadzonym właśnie w czasie II wojny światowej.
Ciężko byłoby stwierdzić, że nie jest to temat trudny. Jestem osobą dla której niesprawiedliwość oraz krzywda ludzka budzą bardzo silne poczucie niezgody oraz pobudzają do działania, aby takie sytuacje eliminować.
Myślę, że pod tym względem postać Jadwigi Wolskiej jest naprawdę inspirująca. Odznaczała się ona silnym charakterem i ponadprzeciętną zaradnością. Mam nadzieję, że grając ją oddałam jej sposób bycia i specyficzną aurę jej towarzyszącą. Fascynują mnie kobiety silne, dlatego również personalnie cieszę się, że do tego projektu Maria Molenda wybrała sylwetki trzech kobiet i ich historie. Pozwoliło mi to poznać tak interesujące losy niezwykłych osób.
Postać Jadwigi jest mi bardzo bliska sercu, bo znajduję z nią wiele cech wspólnych. Myślę, że jest to również ważna historia, ponieważ nie powiela ona martyrologicznego schematu. I o ile nie mamy wpływu na nieszczęścia i okrucieństwa, które spotkały tak wielu ludzi, Jadwiga jawi mi się jako postać triumfalna, wykorzystująca wszystkie swoje cechy, aby pomóc innym.
Czy postać Jadwigi Wolskiej wzbudziła Twoje zainteresowanie? Czy jest to postać, która w jakiś sposób zostanie z Tobą na dłużej?
Zdecydowanie! Jadwiga Wolska jest postacią niezwykłą. Jej pro-społeczne zachowania, ale także spryt i wysoka umiejętność zjednywania sobie ludzi pomogła wielu. Mówi się, że Jadwigę się kochało, albo nie lubiło, a dla mnie to znak, że była kobietą silną, nieprzejednaną i konsekwentną w swoich decyzjach. Miała w sobie dużo uroku i wiedziała, jak wykorzystać to na swoją (w tym wypadku: ogólną) korzyść. Myślę, że jej charakter dodawał ludziom otuchy. W moim mniemaniu nie reagowała ona na problemy smutkiem i poczuciem bezradności, lecz traktowała je ona jako wyzwania, na które trzeba znaleźć rozwiązania.
„Tryptyk wojenny” jest krótkometrażowym filmem, składał się z kilku fabularnych scen, czy któraś z nich była dla Ciebie wyzwaniem?
Myślę, że scena, w której Jadwiga jest świadkiem zatrzymania i przesłuchania jakiegoś młodego przechodnia przez nazistowskich funkcjonariuszy. Jestem osobą, która przejść obojętnie wobec sytuacji, w których ludzie są atakowani ze względu na pochodzenie, orientację, kolor skóry, płeć itd. Nieraz znalazłam się z tego powodu w sytuacjach potencjalnie niebezpiecznych, jednak wewnętrznie nie mogę sobie pozwolić na postawę konformistyczną, gdzie ludzie po prostu udają, że nic się nie dzieje.
Kręcąc tę scenę zdałam sobie sprawę, że reakcja w tamtym okresie wiązała się z dużo większymi, potencjalnymi represjami. Ludzie, którzy działali na rzecz innych i pomagali im w różnym stopniu są prawdziwymi bohaterami, i niestety wielu z nich poniosło konsekwencje tego okrutnego reżimu.