Krótka rozmowa z Ireną Michalską, aktorką wcielającą się w rolę Heleny Barbackiej
Jesteś bardzo młodą artystką, tymczasem w „Tryptyku wojennym” z uwagi na tematykę filmu stanęłaś przed trudnym zadaniem – Czy w „Helenie” po raz pierwszy mierzyłaś się z tematyką okupacyjną?.
Okupacja jest tematem, o którym bardzo często mówi się w moim domu. Moja rodzina podczas wojny znalazła się w bardzo ciężkim położeniu. Mój pradziadek dostał się do niemieckiej niewoli i całą wojnę spędził w jenieckim oflagu w Woldenbergu. Moja babcia Irena wraz z matką i rodzeństwem została zatem zmuszona do wojennej tułaczki, podczas której, była świadkiem bardzo tragicznych zdarzeń. Na szczęście po wojnie, wszystkim najniższym udało się szczęśliwie odnaleźć. Podczas pobytu w oflagu, ojciec mojej babci w ukryciu pisał opowiadania, dzienniki i wiersze, niektóre z nich zostały później wydane, a inne jeszcze czekają na swoje publikacje.
Czy związałaś się emocjonalnie ze swoją bohaterką? Czy Ci najbardziej zainteresowała? Czy w jakiś sposób wzbudziła Twój podziw?
Helena Barbacka stała mi się niezwykle bliska. Sama jestem w podobnym wieku, mam wiele marzeń i nie wyobrażam sobie, jak sama bym zachowała się na jej miejscu. Młoda dziewczyna, która musiała zostawić spokojny dom oraz swoje wielkie plany o studiach dziennikarskich, chcąc walczyć o wolność, wstąpiła do partyzantki. Najbardziej podziwiam ją za to, że mimo trudności, jakie pojawiły się na jej ścieżce, Helena potrafiła zawalczyć o własne szczęście. Mimo że wojna odebrała jej tak wiele, znalazła miłość. Uczucie, które zawiązało się między nimi, było tym silniejsze, że w każdej chwili mogli stracić życie. Niesamowite jest to, jak wiele było w niej nadziei. Co najważniejsze, znam dobrze córkę Heleny, Panią Monikę Ślepiak, z którą zetknęłam się w Teatrze Robotniczym im. Bolesława Barbackiego, razem grałyśmy w spektaklu „Bolek i Żabusia”, dlatego zagranie jej matki było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Mam nadzieję, że mu sprostałam.
Niedawno skończyłaś liceum i rozpoczęłaś studia, masz zatem bardzo świeżą perspektywę jako uczeń, który musi opanować materiał z historii. Czy uważasz, że temat historii okupacji Polski jest nadal ważny, choć minęło już tyle lat od II wojny? Czy trzeba o nim uczyć i jak to robić, aby dla młodych było to zajmujące?
„Naród, który nie zna swej historii, skazany jest na jej powtórne przeżycie” — ta wypowiedź George’a Santayany powinna przyświecać nam, młodym, zwłaszcza we współczesnych czasach. Od Drugiej Wojny Światowej może i minęło wiele lat, ale ten koszmar wpłynął i wpływać będzie na pokolenia. Katyń, okupacja hitlerowska, Wołyń, Jałta i wiele innych historycznych momentów do dziś wzbudzać potrafią nienawiść, ksenofobię, ale również patriotyzm, odwagę w obliczu nieprawości, szlachetność i niezgodę na niesprawiedliwość. Dlatego o czasach okupacji trzeba mówić i należy to robić zwłaszcza teraz, w czasie nowej krwawej wojny u naszych granic. Jak? To już trudniejsze pytanie. Obrazowo, emocjonalnie, ale i rzeczowo bez naginania faktów oraz co najważniejsze uczciwie. Mam doświadczenie w rekonstrukcji historycznej późnego średniowiecza, ponieważ wraz z rodzicami wielokrotnie w ramach wolontariatu prowadziłam zajęcia żywych lekcji historii oraz pokazy. Widziałam, że takie przekazywanie wiedzy bardziej trafia do młodych ludzi, rozbudza wyobraźnie i pobudza do samodzielnego pogłębiania wiedzy.