Getto (część dla niepracujących)
Początkowo granicę sądeckiego getta stanowić miała linia biegnąca od Dunajca (w miejscu ujścia Żeglarki) do ul. Romanowskiego, północną ścianą rynku, ul. Wąską, aż do ul. Św. Ducha do rzeki Kamienicy. Północną granicą miał być most na ul. Tarnowskiej, zaś zachodnią styk Żeglarki i Dunajca. Polacy otrzymali rozkaz opuszczenia mieszkań w tym rejonie i przeniesienia się do śródmieścia. W pierwotnych granicach getta znalazło się kolegium jezuitów i kościół Świętego Ducha. Na prośbę zakonników, 8 listopada 1940 r., Niemcy zmienili pierwotne granice. Ostatecznie oparły się na uliczkach przedwojennej dzielnicy żydowskiej. Od północy zamykał je zamek, od południa północna ściana Rynku. Od wschodu granicą stała się ul. Piotra Skargi, która jednak była wyłączona z getta. Od tej strony dzielnicę żydowską dzielił od „miasta aryjskiego” mur zamykający ulicę Franciszkańską, plac Trzeciego Maja, a także wjazd na ulicę Kazimierza Wielkiego. Na rogu ulic Bóżniczej i Piotra Skargi znajdowała się główna brama getta. Druga, „nieoficjalna”, była naprzeciw kościoła ewangelickiego. Droga przez nieoficjalną bramę prowadziła głównie na posterunek gestapo – a stamtąd się nie wracało. Ulica Pijarska, aż do wspomnianego kościoła nie należała do getta, bowiem Niemcy chodzili tutaj do zboru. Przy tych zachodnich granicach znajdował się parkan (bliżej zamku), a w stronę kościoła ewangelickiego ciągnął się ceglany mur.
Getto (część dla pracujących)
Przed wojną tzw. „Piekło” było dzielnicą Nowego Sącza, gdzie obok pięknych kamienic znajdowały się liche chatki, pola uprawne i sady. Typowy sztetl: polsko-żydowskie miasteczko. Granicę tej części getta wyznaczały: na południu oraz zachodzie rzeka Kamienica, na wschodzie ul. Paderewskiego, a na północy ulice Zdrojowa i Głowackiego. Ponieważ znajdowało się tutaj sporo sadów i pól uprawnych nazwano je pogardliwe wiejskim gettem. Małe, drewniane domki będące charakterystycznym elementem krajobrazu przedwojennego Piekła, nie sprzyjały ich lokatorom. Wilgoć, przeludnienie i trudne warunki sanitarne powodowały wiele chorób, co w konsekwencji wiązało się z dużą śmiertelnością jej mieszkańców.
Stąd, z ulicy Gwardyjskiej 38, wywieziono do Auschwitz pierwszego sądeckiego Żyda, Henryka Kornhasuera. Zmarł tam po miesiącu na rzekome „zapalenie płuc”. Dzielnicę dla pracujących dotknęła także akcja gestapo w kwietniu 1942 r. Ofiary tej zbrodni to głównie młodzi ludzie, którzy tutaj mieszkali. Największe tragedie obserwowano na ulicach. W lipcu 1942 r. gestapowcy Johan i Edward Stuber zamordowali Rachelę Federgrun, tylko za to, że niosła dwie kury na obiad dla dzieci. W sierpniu tego samego roku na Lwowskiej zastrzelono bez powodu, Barucha Berlinera (prezesa Miejskiego Komitetu Żydowskiego). Ciało innej zastrzelonej, Heleny Hochberger, leżało dwa dni na ulicy Lwowskiej, tuż pod budynkiem Judenratu. W kwietniu 1942 r. w bestialski sposób zamordowaną młodą Żydówkę, Gustę Breindel, potem całą rodzinę Wienstoców na Cichej. Jednego dnia na Gwardyjskiej gestapowcy zastrzelili 35 osób, w tym, na oczach córek, ich ojca Salomona Goldbergera.
Judenrat, ul. Lwowska 17
To właśnie w tym budynku mieściła się rada żydowska – Judenrat. Tutejszy Judenrat grał z okupantem w otwarte karty, często przypłacając to własnym życiem. Instytucja powstała w 1939 r. W 1942 r. liczył on 25 członków, wywodzących się z żydowskiej elity miasta. Rada organizowała życie w getcie zgodnie z wytycznymi Niemców, była odpowiedzialna za wszystkie sprawy związane z funkcjonowaniem getta. Judenrat współpracował z Jonitem (American Jewish Joint Distribution Committee) i Żydowską Samopomocą Społeczną, nadzorował działalność wszystkich żydowskich placówek w mieście. Odegrał ważną rolę w codziennej pomocy Żydom. Wielkim problemem z jakim zmagał się Judenrat, były akcje przesiedleńcze do Nowego Sącza. Zakwaterowanie i utrzymanie przybyłych, miało być pokrywane z funduszów Judenratu.
Szpital żydowski, ul. Kraszewskiego 44
Żydowski szpital przy ulicy Kraszewskiego funkcjonował od połowy XIX wieku. Po wybuchu wojny został zamknięty. Na ponowne jego uruchomienie Niemcy zgodzili się dopiero w 1940 r. Jedną z najważniejszych przyczyn powstania szpitala był napływ ludności do getta. Ze składek i zbiórek społecznych utworzono fundusz szpitala.. Swoje datki ofiarowywała regularnie także krakowska ŻSS i Joint. Pierwszym dyrektorem szpitala został okulista Izrael Drilich. Wielkie zasługi w jego organizacji położył także Izrael Friedman. Działalność szpitala była imponująca, o czym świadczy liczba funkcjonujących w nim poradni i oddziałów. Pomagano ludziom chorującym, głodnym, a także ofiarom zbrodni niemieckich. Największym wyzwaniem dla służby zdrowia w getcie była epidemia tyfusu, która wybuchła w Piekle w zimie 1941/1942 r. Wówczas, jak relacjonują świadkowie, na murach miasta pojawiły się niemieckie propagandowe afisze: „Żydzi, wszy, tyfus plamisty”. Dzięki ofiarności lekarzy opanowano epidemię. Personel szpitala oraz chorzy zostali rozstrzelani w dniu likwidacji sądeckiego getta.
Apteka Burza, ul. Lwowska 27
Apteka należała i była prowadzona przez nie żydowskiego farmaceutę, Albina Burza. Jej pracownicy dysponowali nie tylko lekami ratującymi życie, ale również organizowali ucieczki z getta. Burz był członkiem Rady Głównej Opiekuńczej. Dzięki jego zabiegom otworzono w getcie aptekę żydowską. Mieściła się ona przy szpitalu na Kraszewskiego. Burz dostarczał tam leki za symboliczną opłatę. Na zapleczu jego apteki pakowane były duże ilości apteczek podręcznych dla spodziewającej się deportacji ludności żydowskiej.
Żydowska Samopomoc, ul. Lwowska 25
W getcie dla pracujących działało wiele innych organizacji pomagających potrzebującym. Na ulicy Lwowskiej 25 mieściła się wspomniana Żydowska Samopomoc Społeczna, której przewodniczył w 1941 r. Izrael Friedman. Sądecka ŻSS otrzymywała żywność z krakowskiej centrali organizacji i od Jointu. Jej działalność nasilała się szczególnie w okresie świąt żydowskich. Organizacje społeczne pomagały głównie pracownikom obozów pracy w Lipiu i Rożnowie. Podporządkowana była Judenratowi.
Sierociniec, ul. Zdrojowa 12
Dzięki ŻSS oraz innym instytucjom pomocowym, na ulicy Zdrojowej funkcjonował sierociniec. W 1941 r. dożywiał i ubierał aż 400 dzieci. Instytucją kierowała nauczycielka Leonora Reicher.
Judische Ordnungsdienst – policja żydowska, róg ul. Bożniczej i Piotra Skargi
Formacja ta istniała od 1941 r. do likwidacji getta w sierpniu 1942 r. Była całkowicie podporządkowana Niemcom. W jej skład wchodziło 24 policjantów i tyluż zastępców. Wszyscy byli młodzi, mieli poniżej 35 lat. Policja brała czynny udział w akcjach gestapo, jak choćby w akcji kwietniowej w 1942 r. Ocaleli świadkowie zapamiętali ich jako pospolitych przestępców, którzy nie mieli oporów we współpracy z Niemcami; co więcej sami często brali od Żydów łapówki. Komendantem policji żydowskiej był Maks Folkman.
Dom Markusa Lustiga (dziś budynek już nie istnieje)
Podczas Akcji Kwietniowej gestapowcy weszli do mieszkania Lustigów. Markus Lustig wspominał: Przeszli przez mój pokój, który dzieliłem z młodszym o pięć lat bratem i poszli do rodziców. Zapytali ojca kim jest z zawodu. Powiedział że introligatorem. Kazali mu się odwrócić i strzelili mu w głowę. Usłyszałem krzyk matki i następny strzał. Moja siostra też tego nie przeżyła – zabili ją. Później wrócili do mojego pokoju. Leżałem całkowicie przykryty kołdrą. Strzelili do brata, mnie nie zauważyli. Przez długie godziny leżałem w bezruchu i nasłuchiwałem. Czułem na ciele krew swojego brata. Gestapowcy wychodząc powiedzieli po polsku „dobranoc”. Rankiem wszedł do pokoju rodziców. Twarze były tak zniekształcone, że ich nie poznał. Dookoła fruwał puch z poduszek. Ten który opadł leżał w kałużach krwi. Pochował rodzinę na cmentarzu przy ul. Rybackiej, w grobie ofiar, które rozstrzelano tam dzień wcześniej
Tablica pamięci Ofiar Akcji Kwietniowej, róg ul. Franciszkańskiej i Kazimierza Wielkiego
Do wielkiej tragedii doszło w nocy po egzekucji na cmentarzu przeprowadzonej 29 kwietnia 1942 r. Nocą, w domu na rogu ulic Kazimierza i Franciszkańskiej gestapo wymordowało wszystkich 81 mieszkańców kamienicy: z rodzin Neustadtów, Millerów, Perlów i innych. Pijani gestapowcy weszli przez narożne drzwi. To tu Hamann miał śmiertelnie postrzelić własnego zastępcę. Prawdziwą skalę katastrofy daje opis getta po tej strasznej nocy, kiedy drzwiami budynku wypływała struga krwi i ściekała dalej ul. Kazimierza Wielkiego.
Cmentarz żydowski, ul. Rybacka
Na cmentarzu dochodziło do wielu mordów, szczególnie brutalnie zapamiętano wydarzenia z Akcji Kwietniowej 29.04.1942 r. Wówczas doszło tutaj do zbiorowej egzekucji 300 osób. Dosadnie zbrodnię opisał Samuel Kaufer: „Po przybyciu na cmentarz, wszyscy muszą się nad grobem rozebrać do naga, ułożyć swe ubrania w porządku. Na rozkaz wszyscy kładą się na ziemi z twarzami zwróconemi na dół. […] Ustaje strzelanina, wielu jest zaledwie rannych, nie każdy miał szczęście znaleźć na miejscu śmierć. Szkoda jednak dalszych kul, te potrzebne są dla następnych ofiar. Ciepłe, krwawiące ciała zostają ułożone warstwami, wielu daje znaki życia… 360 ciał zostaje ułożonych w zbiorowym grobie, kilku Ordungstadienstow musi udeptywać zwłoki nogami, by zajęły najmniej miejsca. Grób zostaje zasypany, a po paru dniach krew wybija na powierzchnię i tworzy czarną krwistą kałużę.”
Łąka nad Dunajcem
Miejsce związane z likwidacją getta w Nowym Sączu i przypieczętowania losu jego mieszkańców. Tutaj 23 sierpnia 1942 r. na rozkaz Niemców zgromadzeni zostali Żydzi. Żydzi ustawieni byli według ulic, numerów domów i mieszkań. Zgromadzonych pilnowała Polska Policja oraz młodzi ludzie z Baudienstu. Około 5 rano przyjechał Henrich Hamann. Wyselekcjonował grupę osób przeznaczonych do pracy w obozach, zakładach produkcyjnych oraz sprzątania getta. Około pięciu tysięcy osób pomaszerowało wzdłuż brzegów rzeki do tzw. „Kocich plant” a następnie ulicą Sienkiewicza do dworca kolejowego. Tam musieli wejść do bydlęcych wagonów. Blisko sto osób do jednego. W takich warunkach wywieziono ich do obozu natychmiastowej zagłady w Bełżcu. Kolejne deportacje miały miejsce 25 oraz 28 sierpnia. Przemarsz Żydów na stację kolejową odbywał się już inna drogą.
Tor żydowski
Z tego miejsca, w bydlęcych wagonach w dniach 23–28 sierpnia 1942 r. wywieziono sądeckich Żydów do obozu zagłady w Bełżcu. Nikt z nich nie przeżył tej deportacji.
Plac 3 Maja
Dawniej plac targowy. W czasie wojny Żydzi wieszali na Placu duże arkusze papieru z napisem „Ratujcie nas! Idziemy na stracenie”. Były one skierowane do jezuitów, którzy mieszkali po drugiej stronie ulicy i obserwowali co działo się w getcie. Nieśli Żydom niezbędną pomoc. Na placu Trzeciego Maja znajdowała się także studnia z pompą, gdzie Niemcy mordowali żydowskie niemowlęta.
Szkoła, ul. Kochanowskiego 9
W tym miejscu w sierpniu 1942 r. dokonano selekcji przed likwidacją części getta dla pracujących na Piekle. Jak wspominają świadkowie, przed szkołą stało mnóstwo ludzi, którzy starali się dobrze wyglądać, żeby sprawiać wrażenie, że są jeszcze przydatni do pracy. Wszyscy, którzy pozytywnie przeszli selekcję zostali wysłani do obozów pracy, zaś resztę zamknięto w getcie przy zamku, gdzie oczekiwali na deportację do obozu zagłady w Bełżcu.
Most kolejowy nad Dunajcem
Pierwsze egzekucje. Jak wspomina M. Bergman miały one miejsce pod mostem nad Dunajcem. Ginęli tu zarówno Polacy jak i Żydzi. Tu Niemcy przywiązywali Żydom do szyi kamienie po czym wrzucali ich do rzeki.
Zegar ratuszowy – historia Berty Korenman i Stefana Mazura
Stefan w chwili deportacji ratuje z getta swoją przyjaciółkę. Umieszcza ją pod mechanizmem zegara ratuszowego. Po kilku tygodniach wyprowadził ją z ratusza i wspólnie jadą na wschód, przez Przemyśl do Lwowa. Aresztowani, zostali wywiezieni do pracy na terenie Rzeszy. Oboje przeżyli wojnę. Powrócili do kraju i zamieszkali w Lublinie.
Miejsce pamięci ofiar Holokaustu.
Odsłonięty w sierpniu 2022 roku pomnik w formie niszy, stanowiącej symbol izolacji i zamknięcia Żydów w getcie, ich alienacji i upokorzenia, zamknięcia za murami. Wysokość ścian ma symbolizować wielkość murów otaczających tą dzielnicę. Na 30 tablicach umieszczono 12 000 imion i nazwisk ofiar Zagłady. Nie wszystkich udało się ustalić. Z maleńkiego okienka, symbolu takich okienek, jakie znajdowały się w wagonach wiozących Żydów do Bełżca widać teren byłego getta oraz miejsce gdzie stał najdłuższy, a zarazem najwyższy fragment muru oddzielającego życie od śmierci.